Chciało by się znów zawołać 'Hujston mamy problem' ;). Jakieś trzy tygodnie nazad dałam mojej mamie do wyprania(gdyż dysponuje dużą pralką) sporych rozmiarów kapę. Komuś z mojej trójcy coś się pofyrtało i z brzegu od podłogi ją obsiurał. Kapa pojechała do prania w dużej dizajnerskiej torbie z ikei. Po kilku dniach Mama, Brat,Lucy i wyprana kapa przyjechali w odwiedziny do nas. Lucy czuła się całkiem swobodnie, obsyczała moich rezydentów i spacerowała po mieszkaniu. Robiłam obiad, Brat był trochę zmęczony i rozwalił się na kanapie a że chciał mieć wyżej pod głową wziął wymienioną narzutę. Nagle doleciał mnie jakby smród siuśków, ganię mamę że włożyła wypraną kape do tej samej torby a pewnie odór w niej został. Brat śpi snem sprawiedliwego. Fetor staje się nieznośny, oni chyba mają stępiony węch, stwierdzam. Mama mówi przewietrzysz ją i zniknie. Jemy obiad, ja już nie mogę, mix płynu do prania z kocim moczem zatyka. Wyszli, robię rewizję kapy a ona w środku jeszcze wilgotnawa od szczyn, wali na kilometr, wącham kanapę też prześmierdła. Niestety oni już odjechali a chciałam ją oddać do ponownego wyprania gdyż wróciła do mnie w gorszym stanie niż pojechała. Bratu zadzwoniłam żeby się obwąchał bo musi capić a on znany czyścioszek. Cóż się okazało, kapa leżała u nich w domu w torbie, kładła się tam Sumiko a że obcy zapach ją drażnił nie żałowała swojego. A że ostatnio ma sporo stresów przez Lucy przyszło mi na myśl że pewnie znaczy gdzie się da. Kazałam im przetrząsnąć chaupe, siury znaleźli nawet w drewnianym chlebaku.Przyłapali ją też na gorącym uczynku. Moja narzuta czeka w piwnicy na ponowny wyjazd do prania gdy brat znajdzie czas. Zobaczymy jak będzie dalej, poprzestawiali kuwety, posprzątali, koty się socjalizują ale nadal dochodzi do bójek. Nadal biorą preparat na uspokojenie.
A co biorą na uspokojenie?
OdpowiedzUsuńNo tak, znowu równowagę im zaburzył nowy przybysz... Ech, te wrażliwce.
Cały czas to samo Calm Aid. Muszą się jakoś dogadać, czasu trzeba.
UsuńSkad ja to znam? Sie pytam,
OdpowiedzUsuńBula nie ustaje w obszczywaniu, a to w koncu Miecka powinna sie stresowac, ze jej nowego kota do domu dostarczono. :)))
Som takie egzemplarze i koniec ;)
UsuńMoże ten stres im minie oby szybko,bo siuśki nie bardzo pachną.Ach te nasze słodziaki.Moi rodzice mieli takiego kota. Mieszkali na 4 piętrze a już było czuć na pierwszym piętrze .Dobrze że mieli spoko sąsiadów,którym to nie przeszkadzało.Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńNa szczęście aż takiego zasięgu smród nie ma ale problem jest, powoli może się dotrą.
UsuńMasakra że tak powiem ... ;)
OdpowiedzUsuńNom ;) ale jakoś ogarniemy.
Usuń