*ok 20.08.1996 + 6.03.2012 tu ^ kilka dni przed śmiercią
kilka dni po przybyciu do nas :)
troszkę urosłem i już czytam ..
lata dorosłej świetności :)
Pascal na szczycie a piętro niżej Salem
Pascal od samego początku był bardzo łagodnym drapieżnikiem, lubił nawet moją wegetariańską dietę, nigdy nikogo specjalnie nie ugryzł ani nie podrapał. Podawał łapkę na "cześć" i uwielbiał się przytulać, rozumiał więcej niż wszystkie zwierzęta które w życiu poznałam. Towarzyszył mi przy wszelkich czynnościach, a to sprawdzał temperaturę wody w mojej kąpieli," pomagał" przy ścieleniu łóżek to była jego ulubiona zabawa którą często sam inicjował. Witał czule wszystkich gości, ładował się im na kolana i dotykał łapkami. Nawet tych którzy za zwierzakami nie przepadają jakby chciał im coś pokazać ;). Dla swoich kocich "braci" też był miły i wyrozumiały. Przeszedł kilka chorób w młodości i męczące leczenie ale zawsze poddawał się mu bez protestów. Kąpiele też były dla niego całkiem znośne. Uwielbiał zielone oliwki, czipsy, babkę drożdżową i biszkopty, herbatę z mlekiem, spagetti nawet doprawione czosnkiem i chili, seler,kiełki rzodkiewki,zupę pomidorową i inne. oczywiście nie dostawał tych potraw często ani w dużych ilościach żeby mu nie zaszkodziło ale potrafił się uporczywie domagać lub częstował się sam ;) Rozmawiał wieloma "Językami" osobny miał dla ludzi, niezwykle bogaty repertuar dżwięków. Spał ze mną na kanapie zawsze od strony oparcia i nie wpuszczał żadnego z braci na to miejsce, był o mnie zazdrosny. wchodził do mnie pod prysznic gdy już zakręciłam wodę i tak sobie siedzieliśmy w ręcznikach w ciepło parującym miejscu........
tu już bardzo chory :(
tu też,porażenie lewej przedniej łapki
I tak żyliśmy szczęśliwie ponad 15 lat, były różne życiowe zawieruchy, przeprowadzki ale zawsze wspieraliśmy się. Wszystkie Koty traktowałam jednakowo ale P. kochałam i kocham najmocniej. Ten kot miał podobną do ludzkiej Duszę która wyzierała z jego wielkich mądrych oczu. Najpierw odszedł Salem (PNN, w ciągu miesiąca) trudny pacjent i buntownik. Wtedy od razu przebadałam Pascala i Bazia, niestety okrutny wyrok padł także na P. Na oko wydawał się zdrowy ale wyniki krwi były złe. Oczywiście do dziś ciosam sobie kołki na głowie że nikt mi wcześniej nie mówił o konieczności badań profilaktycznych u starszych kotów, eh. za mało wiedziałam o chorobach nerek tak częstych u kocurów. Stosowaliśmy intensywne leczenie, badania w renomowanej klinice, najnowszy lek, homeopatyczne preparaty sprowadzone z Anglii, bioterapia ale najwyrażniej był pilnie potrzebny u Św. Franciszka :( Znosił bez protestów codzienne kroplówki w domu, zastrzyki, jadł chętnie dietę renal , łykał wielkie kapsuły i gorzkawe zawiesiny, znosił bolesne badania, chciał żyć dla mnie. Żył jeszcze 4 miesiące od diagnozy, stopniowo słabł, tracił apetyt, wymiotował. pod koniec prawie nie spałam,pilnowałam czy jeszcze żyje, karmiłam go strzykawką kleikiem ryżowym i zupkami dla dzieci. Sytuacja stawała się beznadziejna, długo nie mogłam podjąć decyzji o eutanazji ale gdy cierpienia były już zbyt dotkliwe wezwałam doktora do domu....
Tu leżymy sobie ostatni raz na naszej kanapie, tylko Pascal śpi już snem żelaznym, twardym, nie przespanym .
............................................................................................................................
Spoczął na cmentarzyku, obok Salemka [*].
Kochana, tak mi przykro, że masz takei wspomnienia. Wiem jak to boli, nie wiem jak cię wesprzeć... To już przeszłość, to już było - to jedyne pocieszenie. :(((
OdpowiedzUsuńDzięki. to był (jest gdzieś tam nadal) Kot wyjątkowy. zawsze ryczę jak o Nim pomyślę nawet w miejscach publicznych. Do wieczora postaram się dokończyć post to zapraszam ponownie na zapoznanie się z całą historią mojego najwierniejszego druha.
Usuńjak one wchodzą i wrastają nam w serca...
UsuńOj, przytulamy Cię mocno...
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością poznam całą historię. Trzymaj się, tak niewiele można zrobić w takiej sytuacji..
Dziękuję Ludzie i Koty ;)
UsuńJestem. I na pewno jeszcze zajrzę. A ten ból nie mija nigdy; staje się przytłumiony, nie tak ostry, ale trwa, dopóki pamiętasz. Z czasem na wspomnienie przyjaciela przestajesz płakać i zaczynasz się uśmiechać i ten twój ból staje się słodki, ale wciąż trwa. Ale chyba nie chciałabyś zapomnieć - bo to jest właśnie cena za zniknięcie bólu.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za obecność, pamięć musi pozostać na zawsze nawet boląca,trudno.
UsuńAnais, popłakuję z Tobą...
OdpowiedzUsuńTak trudno się żegnać z naszymi skarbami.
Zajrzę jeszcze, żeby doczytać. I pewnie dopłakać...
Serdeczne dzięki, najgorsze jest to że koty nawet stare i chore nadal pięknie wyglądają, w ogóle to masakra.
UsuńI ja doczytałam. I dopłakałam, zarazem przypominając sobie odejścia moich kotków...
UsuńPrzyszłam od Anki Wrocławianki, mam dwa koty, ale też 17 - letnią jamniczkę, czytałam ze łzami w oczach bo powoli przygotowujemy się .........Bardzo cie rozumiem. Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńWitaj, dziękuję że jesteś i trzymajcie się.
UsuńDoczytałam do końca i same łzy mi leciały z oczu.... A z L
UsuńWitaj, dołączam linka na moim blogu a Ciebie cieplutko pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBo te stworzenia są bardziej człowiecze niż niejeden człowiek. Wiesz przyznam się do czegoś o czym z mężem czasem rozmawiamy. Nasz kotek czasami tak jest podobny do naszego wilczura no nie śmiej się, :) do wilczura powiadam, :)) że myślimy że to jego jakaś cząstka jest. Odszedł nasz 16 letni wilczur więcej niż bardzo kochany, trzy lata temu i zanim kotuś do nas przyszedł miałam sen że przyprowadzam z powrotem naszego wilczurka. :) To jest taka mała rozrabiaka kochana. :) I podobny do Twojego Momo :)
Bardzo tęsknimy za naszymi przyjaciółmi i tak być musi i nic więcej nie dodam ciepło pozdrawiam i dobrej nocy.
Dziękuję za obecność, to tak jek pisze Franciszek Klimek że "wracają w innym futerku" .
UsuńTeż jestem, też przyszłam od Anki. Wiem, o czym piszesz. Ciężko się czyta. Trzy razy żegnałam się z moimi cudami. Zostają w sercu, w którym każdy ma swoje miejsce na zawsze. Okropne jest to, że One żyją tak krótko . On wiedział, że go bardzo kochałaś.
OdpowiedzUsuńDzięki że jesteś, tak i kocham nadal, tego faktu śmierć nie zmienia niestety.
UsuńMoże kiedyś też będę miała kota.Teraz mam Owczarkę niemiecką.Trudne są takie rozstania...
OdpowiedzUsuńBardzo trudne, ciężki mam dziś dzień wspomnień a za razem cieszę się że tyle ludzi poznało już dziś historię mojego pupilka.
UsuńMiała Pani ogromne szczęście cieszyć się nim długie lata i ile by nie był to zawsze będzie wydawało, że to za mało. W grudniu ubiegłego roku straciłam ukochaną Lunę, odeszła tak szybko jak żyła w ciągu trzech dni to była białaczka. Czas leczy rany, ale te nasze pozostaną świeże, pozdrawiam Agnieszka Marczuk
OdpowiedzUsuńTo prawda, dzięki za odzew wszystkim.
UsuńMimo bólu rozstania, zwierzęta dają nam ocean miłości w ciągu swego króciutkiego życia. Nigdy i nikt nie da nam tak bezwarunkowej miłości i przywiązania, oddają wszystko nie oczekując niczego w zamian. Może dlatego to tak bardzo boli?Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jest, dzięki.
OdpowiedzUsuńMój 17-letni jamnik też za TM, już 3 lata temu a ja dalej bez płaczu nie umiem o nim mówić. Nie chciałam zwierzęcia bo bałam się bólu. Teraz mam dwa cudowne koty i wiem, że zwierzęta nas wzbogacają, nas i nasze człowieczeństwo. Ból po stracie jest nieodłącznym towarzyszem ludzi którzy kochają. Ale jak nie kochać? Współczuję ci bardzo, ale jak tu już wcześniej było powiedziane, ten ból jest naszym wspomnieniem, z czasem ból prawie zanika, wspomnienie zostaje.
OdpowiedzUsuńTak jest, dzięki za przybycie.
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję straty przyjaciela :(( To był cudowny kot <3
OdpowiedzUsuńJa mam niestety wiele takich pożegnań na koncie i niedawno pisząc o tym na blogu spać po nocach nie mogłam i wylałam morze łez , tak to boli do dziś :(
Dzięki że do nas wpadłaś ...
Pozdrawiam ciepło.
Ja również dziękuję że jesteś, przeczytałam Twoje historie i bardzo mnie poruszyły, te łzy oczyszczają, nie można ich zatrzymywać.
OdpowiedzUsuńrozumiem Twój ból.
OdpowiedzUsuńnasi koci Przyjaciele tak głęboko wrastają nam w serce.. a potem odchodzą..
mam w pamięci ostatnie chwile wszystkich moich kocich dzieci. to bolesna pamięć, ale jestem szczęśliwa, że mogłam im towarzyszyć do końca. nie wyobrażam sobie, że mogłoby mnie przy nich w tej ostatniej chwili zabraknąć. lata mijają.. od pożegnania z moją pierwszą kocóreczką minęło prawie 30 lat, od ostatniego 5.. ból trwa mimo ich upływu.
ale też ciągle, niezmiennie czuję ich miłość, przywiązanie, zaufanie. i ogromną radość ze wszystkich przeżytych razem dni, również tych trudnych, wypełnionych walką z chorobami.
nawet kiedy piszę te słowa najpierw się poryczałam, a teraz uśmiecham się, bo one wszystkie, te nasze kocie dzieci, są z nami na zawsze. w naszych sercach :)
serdecznie Cię pozdrawiam!
Dzięki za zrozumienie i obecność.
UsuńWreszcie przeczytałem w całości i spokoju Twoje pisane na raty epitafium. Łączę się z Tobą w smutku jako, że doskonale wiem i rozumiem to co przeszliście. Mojego Baldricka nie znałem tak długo jak Ty swojego Pascala a do dziś nie mogę przeboleć i zapomnieć jak zabrała go ta podstępna i okrutna choroba. Wpis Koci zabójca - Przewlekła niewydolność nerek" jest najpopularniejszym wpisem na moim blogu. Jakże smutna to popularność skoro tak wielu opiekunów zwierząt szuka informacji o tej chorobie i tak wiele kotów na nią cierpi i umiera. To jedna wielka ściana płaczu za sprawą której przeżywam śmierć Baldricka wciąż na nowo. Może ktoś powiedzieć, że to tylko koty ale mówiąc tak, nigdy nie pojmie jaka piękna więź istnieje między nami i jaka pustka zostaje po ich odejściu. A i przyjdzie się z tym zmierzyć jeszcze nie raz bo większość z nas opiekuje się również innymi zwierzakami... nowymi lub takimi, które powróciły do nas zza tęczowego mostu, tyle że w innym futerku. Dbajmy o te, które są wśród nas, dbajmy jak najlepiej, by nigdy nie musieć sobie wyrzucać zaniedbania, braku czułości, uwagi, odpowiedzialności gdy jest za późno. Pozdrawiam. Przemek.
OdpowiedzUsuńDzięki Przemku że nas odwiedziłeś i wsparłeś tym wpisem.
UsuńNo to sie pobeczałam ......
OdpowiedzUsuńJeszcze kilka lat temu taka miłość do zwierzaków wydawała mi się tylko gadaniem dziwaków z kotami.
Teraz mam dwa koteczki i kocham je ogromnie, potrafia skraść nasze serca. Są wspaniałym prezentem od losu ....
Mysle ze strasznie ale to strasznie trudno bedzie mi sie z nimi rozstać.
Rozumiem Cie ... kotek był z Wami kilkanascie lat ... to po prostu członek rodziny ...
Trzymaj się i pielegnuj wspaniałe wspomnienia :-)
Dzięki za odwiedziny i wpis. Tak często niektórym się wydaje że to przesada tak bliski związek ze zwierzakiem ale oni nic nie rozumieją. Te rozstania są bardzo ciężkie. Życzę Wam długiego i szczęśliwego bycia razem.
UsuńAż się popłakałam :( To jest piękne, móc tyle przeżyć, mieć takiego przyjaciela. Ale rozstania są trudne, nawet nie chce wyobrażać sobie tego w przyszłości :(
OdpowiedzUsuńMiło że nas odwiedziłaś i przeczytałaś o Pascalu. Tak trudno patrzeć jak przyjaciel cierpi i odchodzi, dlatego trzeba się cieszyć każdym wspólnym dniem i dbać o zdrowie, dobre odżywianie i profilaktyczne badania naszych Pupilków.
OdpowiedzUsuń