sobota, 30 listopada 2013

MOMO nasz młodzian.


Momulek robi  postępy, nie boi się już byle czego. Śpi z brzusiem do góry,robi dziwne pozy no i na szczęście jest zdrowy. Co prawda nie robiliśmy jeszcze badań krwi żeby na początek zaoszczędzić mu stresów,zrobimy to przy okazji kastracji za jakieś 2 miesiące. Wykonamy podstawowe analizy krwi oraz testy na białaczkę i FIV bo te choroby długo mogą pozostać utajone no i są zakażne dla innych kotów,martwię się o staruszka Bazia (w marcu skończy 17 lat )  z powodu PNN niemożna go już szczepić,mam nadzieję że Momo jest wolny od tych wirusów.Po leku na robale przez kilka dni opuszczał go długi tasiemiec w kawałkach,blee,dostał jeszcze zastrzyk bo aż brzuszek miał powiększony od inwazji. Mały ma też coś z pazurkami jednym w przedniej a jednym w tylnej łapce,nie chowają się i zahaczają o wszystko,na razie nie męczę go obcinaniem ale pewnie będzie to trzeba naprawić chirurgicznie. Nasz Pan Doktor się tym zajmie. Momuś bardzo chce się bawić z Bazylkiem ale ten z racji wieku i dąsów charczy na niego i daje packi łapą a maładiec uparcie go zaczepia i pięknie do staruszka grucha.







Poraniony nosek się zagoił i jest już ładny. Momuś bardzo fajnie i długo potrafi bawić się myszką. Zapewne mama nauczyła go polować i  niejedną myszkę udało mu się pożreć, ale to se ne wrati 

Baziu początkowo załamany przybyciem młodego konkurenta :D






niedziela, 24 listopada 2013

Dziś mija miesiąc !

Dziś mija miesiąc pobytu u nas Momuńcia i postanowiłam podzielić się tą wiadomością . Stało się to inspiracja do założenia tego bloga chociaż kocich blogów jest już multum. Liczę na zainteresowanie Kociarzy i innych Zwierzolubnych, a naczytałam się już o nich sporo. Od jakiegoś czasu odwiedzam blogi : Anki Wrocławianki, Za Moimi Drzwiami (fantastyczny),Tawernę Koci Pazur Baldricka (zajefajny) i Kurę Domową z Kotem w tle (ciekawy i ciepły). Będzie to blog o moich ukochanych Kotach tych co są i tych co odeszły. Dla pamięci o nieodżałowanych Salemie i Pascalu (kocie uczłowieczonym). W sierpniowy poranek tego roku błądziło po mojej głowie miaukanie małego kotka,przebudzona skoro świt stwierdziłam że to tylko senne majaki. Za chwilę wisiałam w oknie,to nie sen, cholera znowu na mnie padło. Na przed blokowym parkingu pałętał się około 2-3 miesięczny kotek czarny jak smoła, żałośnie nawoływał mamę która za chwile przemknęła obok. Ona szukała żarcia,a malutek czekał pod samochodem,bał się mnie. Wystawiłam miseczki z wodą i jedzonkiem za ogrodzeniem zamkniętego parkingu zaraz za przydomowym bo koty tam poszły. Wróciłam do domu z kłębowiskiem myśli co teraz? czy małych jest więcej? jak one tu przeżyją ?blisko ruchliwej ulicy,co prawda są też roślinne chaszcze i zakamary ale co z tego. Z góry obserwowałam okolicę,po zamkniętym parkingu co rusz przebiegały koty zwłaszcza wieczorem ale maluchów tu nie było jak 10lat tu mieszkam i w ogóle dzikich nie było od dawna,bywały te wypuszczane przez właścicieli samopas. Znowu mam misję pomyślałam chociaż czas nie sprzyja w sensie innych problemów w tym finansowych. Kobieta Kot wkracza do akcji. O 1 w nocy wyszłam z Dzieckiem na poszukiwanie kociej rodzinki, pojawiły się szybko mamusia ochrzczona od razu Neko i 2 maluszki wspomniany czarny dostał imię Kuro i łaciatek Momo. Zjadły, posłuchały naszego ciumkania i zwiały. Tak upłynęło wiele nocy i wieczorów tego lata, maluchy były zdziczałe,nie było mowy o ich złapaniu do rąk, później okazało się że dzieciaczki są aż 4, jeszcze jeden czarny Saj ( zginał pod kołami;(, i szary Ruki (też gdzieś przepadł),pojawił się tez większy młodzian Ao i parę innych dużych kotów chętnych na michę (Golem, Kaszluś..) Dokarmiam tą bandę codziennie ale z maluchami trzeba było coś zrobić,pomyślałam o mamie która ma tylko jednego,no i o sobie chociaż w domu stary Bazyli  (z PNN) a  sytuacja jak pisałam niekorzystna,no i miałam trochę dłużej odpocząć po śmierci Salema i Pascala,co robić,co robić? Przez jakiś miesiąc nie widziałam maluchów,martwiłam się że przepadły na amen. Okazało się  że jedna dobra Pani też od dłuższego czasu dokarmia te koty w drugiej części parkingu.w końcu ją zaczepiłam i połączyłyśmy siły. Ona załatwiła klatkę łapkę i było jej o tyle łatwiej że ma miejsce na tym parkingu więc na terenie ma większe pole manewru bo kociska są bliżej. I tym sposobem w wielkich nerwach capnęłyśmy dzikuska Momo w niedzielny wieczór 27.10.2013,złapał się błyskawicznie ale bardzo był zestresowany. Wtaszczyłyśmy ciężką jak diabli klatkę z kotem na 4 piętro,przygotowany pokój izolatka już czekał,delikwent zaszył się za komodą(jedynym meblem) i powarkiwał,dostał kolację, kuwetę i zostawiony został w spokoju. Po kilku dniach przyszedł do domu Pan Doktor na oględziny i odrobaczenie i wyszedł poharatany mimo że Momuś dostał głupiego jasia.a no i doktor stwierdził że to chłopczyk bo wcześniej pełć była niewiadomą ale imię pasuje do obu. po 2 tyg pojechaliśmy już do lecznicy, Momcio charczał na mnie, gryzł z całej mocy i drapał ale w rękawicach udało się go spacyfikować bez obrażeń.W lecznicy o dziwo był grzeczny. I zaczęliśmy zapoznawanie kocurów,Baziu nadal syczy na przybłędę a mały tak bardzo chce się z nim bawić. Mnie też udało się w ostatnich dniach go pogłaskać a nawet wyczesać więc powinno być dobrze.Mam też teorię, że Momo jest wcieleniem Salusia,podobnie wygląda i też ma gryzący charakterek.Jest jeszcze dość nerwowy i ucieka gdy ktoś nagle koło niego przejdzie itp,potrzeba czasu. Mam też nadzieję że Baziu pokocha nowego kompana bo po odejściu za TM starych towarzyszy był bardzo samotny...w następnych postach napiszę co się stało z Kuro oraz opiszę historie moich staruszków i inne.


     Dzień pierwszy wielkie przerażenie, brudny,głodny i skaleczony nosek.

dzień 2 (poharatany nosiu)


Dziś :)



Kontakt e-mail

anaisvanshadow@gmail.com