sobota, 22 marca 2014

Balanga urodzinowa i jej skutki...

Wczoraj świętowaliśmy w małym rodzinnym gronie, przybyli do Bazia goście czyli moja Mama, mój Brat i ich kot Dandys którego historię już wcześniej opisałam. Dandi zna dobrze moje mieszkanie bo był tu już kilkanaście razy a w zeszłym roku w lecie przez miesiąc z Mamą mieszkali tu (podczas remontu ich domu). Z Baziem się jako tako tolerują ale Momunia widział dopiero drugi raz. D. warczał,syczał jak kobra, chował się po kątach a Momo usiłował się z nim zapoznać. Opiliśmy się wody i herbatki były też lody na cześć Bazyla. Goście zaczęli się zbierać ale Danduś siedział w kryjówce i nie chciał wyjść a ja stwierdziłam żeby został na łikend i socjalizował się z Momem, będzie miał rozrywkę bo w domu się nudzi bez towarzystwa. Poza tym zamierzamy mu sprawić kompana więc tym bardziej powinien oswajać się z kotami. Mama nie lubi go zostawiać bo się o niego boi no ale u mnie przecież jest bezpiecznie. Pojechali. Dandys łaził po domu,syczał na moich w końcu rozwalił się na posłaniu Momo w jego kwaterze, robiłam zdjęcia i tak sobie w miarę miło mijał wieczór. D. to nie jest miły, przytulasty kotek, to drapichrust i outsider. Około 3 nad ranem zamknęłam jak zwykle Momickiego w pokoju, żebyśmy mogli wszyscy się wyspać, żeby dał odpocząć Dandysowi bo ten nadal był nerwowy a Momik jest dość nachalny i nic sobie nie robi z czyjegoś syczenia. Baziu spał spokojnie ze mną Dandi połaził i też się ułożył na fotelu. Aż tu nagle o 5.50 budzi mnie jakieś łomotanie, miotanie,drapanie. Początkowo myślałam że D. zaczął bawić się myszką pod fotelem ale za chwilę zerwałam się na równe nogi i stwierdziłam ze zgrozą ! że wpadł za wielką meblościankę, relikt przeszłości który jeszcze u mnie pokutuje. Musiał swoim zwyczajem wskoczyć z parapetu na szafę która w części dolnej jest bliziutko ściany ale od góry jest około 10 cm szczelina jak się okazało, on był przy samej podłodze bo na szczęście pilśniowe plecy regału są dość elastyczne. Próbowałam ruszyć kolosa żeby go uwolnić ale ani drgnął. Z drugiej strony też nie było wylotu bo upchnęłam tam materac,odległość od ściany była różna w każdym segmencie ale nie pozwalała na przemieszczenie się. Zbudziłam krzykiem Dziecko kazałam dzwonić do sąsiada a ja po wywaleniu materaca nadal szarpałam przeklętego mebla w rozpaczy że Dandys może się tam udusić jeśli ma uciśniętą klatkę piersiową a mógł spadając też coś sobie złamać a poza tym był przerażony tym potrzaskiem. Pociągnęłam  ciężką francę z całą determinacją, Dziecko też dołączyło poczułam ból w plecach i brzuchu, dorobiłam się też potężnego siniaka ale na szczęście ruszyłam kolosa, zrobiła się przyzwoita szpara a D. śmigną pod spód gdyż jak już udało mu się ruszyć to ta dolna wnęka wydała mu się bezpieczna, siedział tam pół godziny i warczał jak ktoś podszedł do szafy lub go wołał ale przynajmniej było pewne że żyje i raczej nic mu nie jest. Sąsiad został odwołany. W końcu wylazł brudny jak diabli bo tam od kilku lat nie było możliwości wytrzeć kurzu. Położył się na fotelu i troszkę zjadł. Mogłam jeszcze zasnąć ale stwierdziłam po raz kolejny że nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich wypadków. 10 lat ta szafencja tak stoi i żaden z moich się tam nie zabłąkał a ja nie byłam w ogóle świadoma tego niebezpieczeństwa. Pomyślałam a co by było gdyby wpadł tam Momo czy Dandys a nas by nie było kilka godzin w domu, jeśli nawet fizycznie by się im nic nie stało n to mogli by umrzeć ze stresu albo mieć wielką traumę na resztę życia. Bazyli od dawna nie chodzi po wysokościach ale w przeszłości też mogło go to spotkać. Teraz muszę dobrze zabezpieczyć szafiszcze od góry i z obu końców.(a w niedalekiej przyszłości mam zamiar porąbać ją siekierą a potem spalić !) Danduś czuje się dobrze ale jest wystraszony, siedzi schowany w wersalce ale tam jest bezpiecznie. Zostanie jeszcze do jutra a my nie ruszamy się z domu. Miałam nie mówić Mamie ale jakoś musiałam Zdenerwowała się okropnie na samą myśl przeżyciach jej pupilka.


 LUDZIE, OGŁASZAM AKCJĘ  "BHZ" - SPRAWDŹMY NA WIOSNĘ WSZYSTKO W MIESZKANIU, DOMU, OBEJŚCIU  POD WZGLĘDEM  BEZPIECZEŃSTWA ZWIERZAKÓW, WYSILMY WYOBRAŹNIĘ I POMYŚLMY O KONSEKWENCJACH !!!!!!!!!!   ZBADAJMY ZAKAMARY, SZCZELINY, GNIAZDKA I PRZEWODY POD NAPIĘCIEM, CHEMIĘ GOSPODARCZĄ, OGRODZENIA, PŁOTY, OKNA I BALKONY (może trzeba wzmocnić albo wymienić siatki i że tylko stalowe są pewne),USUWAJMY MAŁE PRZEDMIOTY ŻEBY ZWIERZ ICH NIE POŁKNĄŁ, SPRAWDZAJMY PRALKĘ I ZMYWARKĘ PRZED UŻYCIEM ....ITP

NIECH KAŻDY DOPISZE W KOMENTARZACH CO MU JESZCZE PRZYCHODZI DO GŁOWY W KWESTII BEZPIECZEŃSTWA , EWENTUALNIE OPISZE NIEBEZPIECZNĄ SYTUACJĘ JAKIEJ DOŚWIADCZYŁ JEGO ZWIERZAK.




5 komentarzy:

  1. No to przygoda nie zła, dobrze sie skończyła na szczęście...
    Jak moje dwa kociaki były malutkie to zawsze miałam problem z dziura pod wanną w łazience. Była zabezpieczona, ale wiem ze ich korciło. I tez podobnie kiedys mi mały kotek wlazł za szafki kuchenne /stare były i odstawały od sciany/ i nie chciał wyjść. Ile ja się namartwiłam , czy sie zaklinował, czy nie wychodzi bo ma stracha..... przeczekałam .... wygramolił się po prawie dwóch godzinach.
    Trudno przewidzieć co wymyslą nasze kochane łotrzyki ....:-)
    Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt jak się dobrze kończą takie przypadki ale człowiek nerwy szarpie ;)

      Usuń
  2. Przeraziła mnie ta przygoda! Cud prawdziwy, że udało ci się odsunąć ten mebel! Naprawdę trzeba mieć oczy dookoła głowy, wszystko starać się przewidzieć a i tak zawsze czymś nas zaskoczą...

    Wymieniłaś wszystko co mi przychodzi do głowy.
    Ja już zabezpieczyłam płot, a teraz będę się starała zabezpieczyć ogród...
    Nie możemy pogodzić się z tym, że Hokus będzie szalał na osiedlu, wśród samochodów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przez chwilę wpadłam w panikę ale nie zaprzestałam oczywiście działań,nadal czuję plecy a siniak jak wielka boląca śliwa ;) w starym komunistycznym budownictwie są tak krzywe ściany i stąd ta różnica odległości (między górą a dołem) mebla. ale że na to nie wpadłam wcześniej...szczęście że tak się skończyło.

      Usuń
  3. Podobną historię przeżyłam z Mikeszkiem. On jak do nas trafił był wielkim strachulcem. Bał się strasznie obcych odgłosów i obcych ludzi... Wystarczyło że ktoś zapukał do drzwi a kot wpadał w panikę :( Jak wymienialiśmy okna kot zniknął ! Okazało się że właśnie wskoczył za olbrzymią szafę ... O tym pisałam : TU
    Jak wskoczył tam kolejny raz , to wyszedł sam - górą ! Wyobraź sobie że kot potrafi tak jak mysz iść po pionowej ścianie - opierając się plecami o ścianę ;)) A ja też chciałam szafę przestawiać , tylko sił nie miałam ;)
    Ale mam jeszcze jedną historię. Jak Karmelek był malutki to wszedł do pieca akumulacyjnego taką malutką szczeliną. Na szczęście to było lato. Ale co się strachu najadłam że nie da rady wyjść i trzeba będzie metal pruć :// Jak już go stamtąd wydostałam to zakleiłam otwór taśmą ;)

    OdpowiedzUsuń

Kontakt e-mail

anaisvanshadow@gmail.com