Mój rudy kocur *Bemol także odszedł 2 lata temu i to na stole weterynaryjnym... :( Miał nagły atak jakiejś choroby... Była niedziela, a przychodnia była zamknięta i trafiliśmy do starszego pana, który w ogóle nie miał podejścia do zwierząt (ale nie było innego ratunku) Bemol ledwie się trzymał na łapkach i nie mógł oddychać, poza tym bardzo się stresował - wet nawet go nie uspokoił tylko kazał go trzymać i próbował zmierzyć mu temperaturę. kocur zaczął się wyrywać, wszystkich gryź, a ten jeszcze przeklinał pod nosem... Rozpłakałam się tam, a Bemol po 3 min, padł nieżywy... wet powiedział, że jeszcze się z takim przypadkiem nie spotkał. stało się, a tam już nigdy nie wrócimy... Jakoś tak teraz przypomniało mi się tamto wydarzenie... :(
Bardzo fajny blog i prześliczny koci nagłówek - od razu mi się spodobał. :) Dziękuję też za wizytę u mnie i miłe słowa. Sprawy z kicią na pewno tak nie zostawię, a jeżeli będzie trzeba będziemy interweniować.
Eeeech tęskni się za przyjaciółmi ...
OdpowiedzUsuńOj tęskni ;/
UsuńPamiętam jak miał przyjść wet do niego.Było mi strasznie przykro.Przyjaciele zawsze zostaną w naszych sercach.Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńCiężkie to było i już kilka razy. W serduchu są na zawsze.
UsuńMijaja dni, tygodnie, miesiece zmieniaja sie w lata. A strata boli niezmiennie, w tym przypadku czas ran jakos nie leczy.
OdpowiedzUsuńCzas nie zmienia wiele, może zabliźnia, ale ból cały czas gdzieś tam jest :/
UsuńKoty zyja za krotko... :(
OdpowiedzUsuńto prawda :/
UsuńMój rudy kocur *Bemol także odszedł 2 lata temu i to na stole weterynaryjnym... :( Miał nagły atak jakiejś choroby... Była niedziela, a przychodnia była zamknięta i trafiliśmy do starszego pana, który w ogóle nie miał podejścia do zwierząt (ale nie było innego ratunku) Bemol ledwie się trzymał na łapkach i nie mógł oddychać, poza tym bardzo się stresował - wet nawet go nie uspokoił tylko kazał go trzymać i próbował zmierzyć mu temperaturę. kocur zaczął się wyrywać, wszystkich gryź, a ten jeszcze przeklinał pod nosem... Rozpłakałam się tam, a Bemol po 3 min, padł nieżywy... wet powiedział, że jeszcze się z takim przypadkiem nie spotkał. stało się, a tam już nigdy nie wrócimy... Jakoś tak teraz przypomniało mi się tamto wydarzenie... :(
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog i prześliczny koci nagłówek - od razu mi się spodobał. :) Dziękuję też za wizytę u mnie i miłe słowa. Sprawy z kicią na pewno tak nie zostawię, a jeżeli będzie trzeba będziemy interweniować.
Pozdrawiam!